Pamiętam, że na początku mojej przygody z Izraelem po przeczytaniu kilku książek i oglądnięciu kilku filmów miałam mnóstwo słusznych opinii na temat konfliktu. Z czasem jednak zrozumiałam, że konflikt izraelsko-palestyński jest dalece bardziej zagmatwany niż mogłoby się wydawać i na każdy argument jednej strony przypadają dwa argumenty przeczące z drugiej. W trakcie moich wielu rozmów z Izraelczykami i Palestyńczykami zawsze wychodziłam zupełnie skołowana, bo właściwie w wielu sprawach zgadzam się z dwiema stronami konfliktu. Zaczęłam rozumieć motywacje i dramatyzm panującej tutaj sytuacji. Mam dużo empatii do obu stron i jako kobieta ale i psycholog z staram się zrozumieć motywacje obu stron oraz jakie są przyczyny procesów, którymi jesteśmy świadkami. Nie chcę wchodzić w dyskusję na temat ostatnich, dramatycznych wydarzeń w Gazie, bo najbardziej smutne jest to, że to nie pierwszy i nie ostatni taki dzień na Bliskim Wschodzie. Marzę o tym, żeby za mojego życia konflikt stał się przeszłością i żeby żadne dziecko, matka czy ojciec nie musiał brać udziału ani w demonstracjach ani w wojnie. Czuję jednak, że chciałabym zabrać głos nieco bardziej ogólny w kwestii sposobu, w jakim komentuje się konflikt izraelsko-palestyński w mediach. Zatem...
zanim wdacie się w kolejną jałową dyskusję nad ostatnimi wydarzeniami w Gazie, proszę miejcie gdzieś z tyłu głowy:
,że Was tutaj na co dzień nie ma
więc nie wiecie dokładnie jak to wszystko wygląda dzień po dniu od 70 lat. Każda wojna niesie za sobą jakąś destrukcję i utratę zaufania, a następnie w czasie pokoju próby jego odzyskania. Tych wojen było o Izrael sporo. Utrata zaufania między jednym społeczeństwem a drugim to strasznie męcząca sprawa i obie strony konfliktu przez lata to zaufanie budowała i traciła, budowała i traciła. Dziś jest go naprawdę niewiele. Nadzieja na pokój jest na krytycznie niskim poziomie. Rośnie więc lęk jednych przed drugimi. A gdzie jest lęk, pojawia się i agresja. Zarówno z jednej jak i z drugiej strony.
, że w starciach biorą udział ekstremiści
W Autonomii Palestyńskiej czyli w Gazie i na Zachodnim Brzegu żyje ok 4 milonów Palestyńczyków. Hamas do krwawego Marszu Powrotu "zmotywował" ok 40 tys. Każdy z uczestników marszu dostał 100 USD za wzięcie udziału w demonstracji, której celem było zniszczenie zabezpieczeń przygranicznych i tłumne przedarcie się na drugą stronę.
Mimo wynagrodzenia większość ludzi została w domach. Na Zachodnim Brzegu, gdzie Hamas jest dużo słabszy nie doszło do żadnych śmiertelnych zdarzeń. Były demonstracje, ale bez przemocy. Nie trzeba nikomu przypominać, że kiedy Itzhak Rabin był tak blisko wygrania pokoju na Bliskim Wschodzie....izraelski ekstremista Igal Amir zastrzelił go na oczach tysięcy Izraelczyków. Tak, ekstremiści nie pomagają w wypracowaniu pokoju.
, że dziesiątki wybitnych ludzi pracowało nad procesem pokojowym przez 70 lat
I to też się jak na razie nie udało. Pokój powinien być wypracowany na drodze negocjacji, gdzie obie stron rezygnują z części swoich roszczeń, by otrzymać inne. Nie może być tak, że jedna ze stron oczekuje wszystkiego, a druga ma zrezygnować ze swojego istnienia i życia, w imię pokoju.To nie będzie pokój tylko zupełne odmówienie sobie istnienia. Nikt nie chce brać udziału w takich negocjacjach. Zanim do stołu nie usiądą mądrzy przywódcy, którzy na bok odłożą interesy swoich "szarych eminencji" - podszeptów elektoratu czyli ekstremistów: W Palestynie to radykalny Hamas, a w Izraelu prawicowi ekstremiści, dopóty nie będzie porozumienia.
,że ludzie chcą uratować świat kliknięciem myszy
A sami na własnym podwórku nie ruszyliby palcem, żeby komuś pomóc, oddać trochę swojego czasu, pieniędzy. Potrafimy natomiast dyrygować innymi - ludźmi, nacjami, rządami. W zaciszu swojego domu wiemy dokładnie jak rozwiązać konflikt izraelsko-palestyński. To proste! Trzeba oddać ziemię Palestyńczykom! Lub to proste! Trzeba otworzy granicę i zobaczyć, co się stanie lub jeszcze prościej wysłać Palestyńczyków na Madagaskar. Albo jeszcze lepiej Izraelczyków na ten Madagaskar wysłać. Niech sobie tam mieszkają i nikt im nie będzie przeszkadzał. Internauci, których czasem nie mam zdrowia czytać mają wprawę w "kanapowym" wypominaniu błędów i uchybień, wyszukiwania historii nie z tej ziemi, by przez chwilę być "sprawiedliwym wśród internetowych trolli". Nie ulegajmy złudzeniu, że wiemy, jak powinno być, jak należy rozwiązywać problemy na świecie. Każdy kij ma dwa końce. Każdy z rozwodników ma swoje za uszami i każdy konflikt ma matkę i ojca. Zapewniam, że większość ludzi, która potępia jedną lub drugą stronę po prostu podlega prawom psychologii i wypiera argumenty, które mogłaby mieć druga strona lub umniejsza jej znaczenie. Nie tak robimy, kiedy się z kimś kłócimy?
,że w tym konflikcie biorą udział dwie skrajne kultury
Być może Arabowie i Żydzi są kuzynami, jak się tu często mówi, ale na przestrzeni wieków, obie nacje wypracowały zupełnie odmienny system wartości i religii - dwóch zjawisk, które od tysięcy lat są przedmiotem sporów i wojen. Nic więc dziwnego, że często można odnieść wrażenie, że między psem a kotem miłośni nie będzie. Zupełnie inna mentalność, sposób myśleniam podejście do honoru, stosunek do życia, relacje z Zachodem itd. Pozostało tylko mówić do Ściany...
,że Izrael istnieje od 70 lat i to ma bardzo konkretne skutki
Wielce niedojrzałe jest stosowanie argumentu jakoby Izrael w ogóle nie powinien powstać i, że to był błąd, a jako błąd jedynym sposobem jest naprawienia jest jego "zamknięcie na cztery spusty" i rozejście się do... no właśnie dokąd.
Nikt nie przypuszczał, że przekazana w ręce Ben Guriona od Brytyjczyjów ziemia po dziś dzień będzie przedmiotem takiego zamieszania. Przypuszczano, że jakkolwiek spodziewany konflikt prędzej czy później nadejdzie, to zwaśnione strony w kilka lat podpiszą porozumienie o powstaniu dwóch państw. Niestety tak się nie stało. Ciągłe walki i próby wyrzucenia Żydów z Palestyny kończyły się fiaskiem. Dorastały kolejne pokolenia, przybywało coraz więcej Żydów z całego świata. Czasy się zmieniły, ludzie zapuszczali korzenie, budowali w pocie czoła nowe państwo. Moi teściowie czy rodziny moich znajomych urodziły się tu w Izraelu. Chcesz powiedzieć, że mają sobie pójść? Dokąd? Może do Polski?:) nieładny żart ...nu nu nu....Po drugiej stronie w Gazie i na Zachodnim Brzegu dorastają też pokolenia, które nie znają innego życia niż to w konflikcie. Wychowują się też w żalu i nienawiści marząc o wielkim dniu triumfu, kiedy to Izraela nie będzie. To się tutaj zupełnie rozmija. Jedna strona chce czegoś, na co druga za żadne skarby nie może się zgodzić. Ktoś powie, że Palestyńczycy też mieli swój kraj i zostali stąd katapultowani. I tak i nie. Co do zasady nie było Palestyny jako kraju. Na początku XX wieku był tutaj mandat brytyjski uzyskany na drodze walk z Turkami. Na pewno Palestyńczycy i ich przodkowie też nie mieli tu łatwego życia jeszcze zanim pojawił się Izrael, ale nie trzeba być orłem z historii żeby zrozumieć, że tak powstają karty historii i jakkolwiek jest to okropne, w podobny sposób kształtowały się terytoria niemal każdego współczesnego kraju obecnego na mapie.
,że jeśli ktokolwiek może poprawić sytuację na Bliskim Wschodzie to są to Politycy
Nie Żydzi i Palestyńczycy tylko politycy. Jeśli pojawi się lider pokroju Rabina czy nawet Arafata (choć i jemu zarzuca się nieczyste zagrania wobec własnego narodu) być może uda się konflikt rozwiązać szybciej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, bo ludzie pójdą za liderem, który da im nadzieję i szanse na życie w godnych warunkach i z podniesionym czołem. Jak na razie obaj liderzy "grają" na dumę i strach, co jest receptą na kolejne zamieszki i demonstracje.
Może czas na kobiety - przywódczynie? Faceci się tutaj nie popisali...