top of page

Zwiedzając Wzgórza Golan

Zaktualizowano: 22 paź 2020


Za nami święta Rosh Hashana. U nas to nie jest typowy sylwester tylko kolejna kolacja z rodziną, jedzenie owoców granatu, miodu i jabłek. Jak to określił pewien znajomy z Polski „w Polsce by się nie przyjęło”:) Jest to czas rodzinnych, pieszych wycieczek. W tym roku jako, że wybraliśmy się do miejscowości „różanej” czyli Kfar Vradim (z hebr. Vered=róża) na północy postanowiliśmy odwiedzić kilka pereł regionu. Skoro juz spędziliśmy w samochodzie całe 3,5 godziny jadąc na północ (2h+korki) trzeba to było wykorzystać. Nawiasem mówiąc, to niesamowite, co Izraelczycy w swoim niewielkim kraju postrzegają za ogromne odległości. Tutaj trasa na 2 godziny to „skaranie boskie” i wielka wyprawa. W Polsce miałam koleżankę w gimnazjum, która tyle czasu dojeżdżała codziennie do szkoły...ale wracając do północy. Jak żeśmy już swoje odstali w korkach i dojechaliśmy na miejsce przeznaczenia, moim oczom ukazał się zupełnie niespodziewany Izrael porośnięty rzadkim i nieśmiałym ale jednak lasem iglastym. Siostra mojego męża niedawno kupiła tam dom duuuużym ogrodem, który jest po prostu przedsionkiem lasu. Czaaaad! A jaram się tak, ponieważ mieszkając w Izraelu skrawek zielonej niepodłączonej do „transfuzji wody” ziemi jest bardzo rzadki. Chociaż pewnie i ten był podłączony do sieci rurek ale już mniejsza o to. Krajobraz zgoła odmienny od roślinności w centrum. W pierwszy dzień wybraliśmy się na górę Meron (1208m n.p.m.) która swój dzień oblężenia przeżywa w święta Lag Ba Omer, podczas których tłumy religijnych Żydów prowadzą swoich synów, by w wieku 3 lat obciąć im włosy i od tego momentu zaczynają zapuszczać pejsy. Na drugi dzień zwiedziliśmy piękne Wzgórza Golan, a w tym unikalną Twierdzę Nimroda, której powstanie datowane jest na XIII wiek, zbudowana przez Krzyżowców lub lud sunnicki- Ajjubidzi. Długo musiałam przekonywać mojego lubego, byśmy się tam wybrali, bowiem mamy bardzo złe skojarzenia z imieniem Nimrod, gdyż tak nazywa się właściciel mieszkania, z którego uciekliśmy ostatnio po roku wynajmu. Pan ten „zalazł nam za skórę” tak skutecznie, że restauracje sieci Nimrod także omijamy szerokim łukiem na wszelki wypadek. Ale wracając to Twierdzy o traumatycznym dla nas imieniu...Wikipedia i broszura nie są pewne co do tego kto ją zbudował ale wiadomo czemu się tak nazywa. Nazwali ją tak Żydzi od potomka Noego wspomnianego w Biblii. Twierdza jak na prawdziwą fortecę przystało jest otoczona z każdej strony stromymi zboczami. Sprawia naprawdę imponujące wrażenie nie tylko z zewnątrz ale i od wewnątrz dzięki sieci podziemnych korytarzy. Ze szczytu rozpościera się przecudny i bezkresny widok na Wzgórza Golan. Takie widoki lubimy! Brakowało mi tylko odrobinę "lifestylu" czyli kawiarni by móc delektować się widokiem przy „małej czarnej”. Skoro już wdrapałam się na czterech kółkach na taką górę i mam przed sobą kontemplacyjne widoki wypadałoby to uczcić chwilą przyjemności prawda? (Kto się zgadza ręka w górę! Pokażmy ilu nas jest!) Po spacerze w przyjemnie chłodzących ruinach i korytarzach udaliśmy się do niemal przyległego rezerwatu Hermon Banias. Nic by nie było w tym ciekawego, gdyby nie to, że te rezerwaty w Izraelu zawsze są w takich miejscach, o jakie byśmy ich nie podejrzewali. Nie wyobrażamy sobie patrząc na dwie kępki drzew, że 20 m niżej znajduje się sieć strumyków i wodospadów na 2 godziny trekkingu. W polskich górach jakoś widzimy z daleka, że wchodzimy do lasu i będzie to duży las. W Izraelu to są takie skarby ukryte w dolinach czy w sercu pustyni. Przykładowo jadąc w kierunku Ein Gedi nic nie zapowiada rajskiej, zielonej oazy w środku pustyni. Podobnie tutaj, te zielone enklawy atakują z zaskoczenia:) Na koniec wyprawy zmęczeni i wilczo głodni (przez co zamiast skupić się na podsłuchiwaniu szumu strumieni fantazjowaliśmy o ciepłej picie z lokalnym przysmakiem-kwaśnym serkiem Labane) udaliśmy się do malowniczej druzyjskiej wioski Majdal, gdzie zostaliśmy ugoszczeni z pysznej restauracji Nissan. Wprawdzie odmówiono nam druzyjskiej pity z serkiem, ale udobruchali nas obłędnym hummusem, sałatą, stekami i oryginalnym deserem knafe z prawdziwego zdarzenia z prawdziwej druzyjskiej ręki:) Info praktyczne: -Oba parki są odpłatne i kosztują 22 i 29 NIS za osobę. -Nie ma problemu z poruszaniu się samochodem nawet wypożyczonym po Wzgórzach Golan. -Nie polecam wracać po zmierzchu gdyż aż do Kiriat Shmona nie ma oświetlonych ulic. -Na pewni przydadzą się sportowe buty i kapelusz chroniący przed słońcem. - ponieważ jest tam wysoko, słonecznie ale przyjemnie chłodno swojego odpoczynku szukają tam także pszczoły także jak ktoś ma fobię jak ja trzeba być czujnym tylko nie za bardzo żeby pszczoła się nie domyśliła:)

0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Postaw kawę

bottom of page