Polityczny tydzień już za nami. Izrael podzielony na zadowolonych z głosowania i niezadowolonych, czyli jak w każdym demokratycznym kraju. Teraz Alleluja i do przodu lub bardziej wypadałoby napisać – Kadima! (hebr. do przodu!). Dla rozluźnienia nastrojów chciałabym dziś przy Szabacie z całą stanowczością polecić wszystkim smakoszom Hummus! Moje ukochanie dla hummusu miało swoje fazy od “blehhh, co to w ogóle jest??” do “gdzie jest mój ukochany hummus?” Dziś uwielbiam i jem przy każdej okazji. Potrawa pochodzenia arabskiego, bo pierwszy raz została przygotowana w Libanie. Do dziś jest przedmiotem sporu między Żydami i Arabami, czyj ten hummus powinien być i z jakim krajem powinien się kojarzyć. Mnie tam wszystko jedno. Jadłam hummus arabski i izraelski i oba są pyszne. W skład tej niezwykłej potrawy wchodzi: cieciorka, thina, olej sezamowy, czosnek, sok z cytryny, przyprawy. Na początku bałam się, że ta potrawa mnie zgubi, bo przecież hummus jest tłusty, dopóki mi jeden dietetyk Legii nie powiedział, że wszystkie moje suplementy, które zamierzałam wziąć ze sobą do Izraela nie będą mi potrzebne jeśli będę żreć hummus! Ze względu na wysoką zawartość ciecierzycy hummus dostarcza nam bowiem fosforu, potasu, cynku, witaminy z grupy B (B9 i B6), a także żelaza, magnezu oraz błonnika i białka. Czyli nic mi więcej nie potrzeba! Domowa apteczka! Szabat Szalom moi mili i kadima!