Kiedy w 2014 przyjechałam do Izraela często korzystałam z przywileju zagubionej turystki i wielokrotnie poruszałam się po kraju ze znajomymi oferującymi podwózkę w różne strony. W ten oto sposób spędziłam długie godziny nasłuchując kipiących od dumy Izraelczyków, którzy wszyscy (bez wyjątku) używali aplikacji Waze do nawigacji w samochodzie. Zdziwiło mnie to, ponieważ w Polsce wszyscy używali wówczas Google maps, które również zdawało się stawać na wysokości zadania. W Izraelu chyba nie osoby, która by nie znała aplikacji Waze i śmiem twierdzić, że po najdroższym w historii „start up nation exit” („exit” czyli sprzedaż udziałów w firmy lub start up) nie ma Izraelczyka, który używałby innej nawigacji niż Waze. Szczerze wszyscy, których znam używają tej właśnie aplikacji. Na telefonie na smartfonie ect.
Albo Waze albo wcale!
„A wiesz, że Google kupiło Waze za miliard USD” Słyszałam podczas niemal każdej trasy samochodowej. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić takiej kwoty ale z pewnością błyszczący miliard pozwala odbijać się w chwale kilku milionom Izraelczyków. Jest to rzeczywiście jak do tej pory najdrożej sprzedana aplikacja w historii znanego już w świecie Narodu Startupów. W dzień po słynnej sprzedaży premier Natanhau zadzwonił do założycieli i osobiście pogratulował sukcesu pozwalając sobie przy tym na mały żart. W odpowiedzi na gratulacje Noam Bardin (jeden z właścicieli) pochwalił się, że walczyli o to, by utrzymać siedzibę firmy w Izraelu, na co premier miał odpowiedzieć, że „w razie czego pomożemy zapchać dziurę w firmowym budżecie”.
Szczególnie na wyobraźnie oddziaływuje fakt, iż każdy ze 100 ówczesnych pracowników Waze otrzymał kwotę 1,2 miliona USD „na drobne wydatki”. Myślę, że jest to jedna z najwyższych premii w historii dla tzw. zwykłych pracowników. Rozłożona wprawdzie na okres 4 lat ale wciąż imponująca. Dodatkowo pracownicy, którzy kontynuowali pracę w Waze przez kolejne 4 lata mieli mieć dostęp do dodatkowych premii. Częścią warunków ze strony założycieli było także utrzymanie dotychczasowych pracowników.
Nie wszyscy wiedzą, ale konkurentem Google w walce o kupno był Facebook, co prawdopodobnie tylko sprzyjało windowaniu wysokości oferty. Facebook nie wyraził jednak gotowości do zatrzymania głównej siedziby w Izraelu, podczas gdy Google przystał na taki warunek.
Dlaczego Google maps nie odniosło tak spektakularnego sukcesu lub inaczej, dlaczego Google zdecydował się na zakup tożsamej aplikacji, której bardzo podobną wersję miał w swoim portfolio? Ano dlatego, że Waze odwoływał się do rosnącej już wówczas potrzeby kontrybucji ze strony użytkowników, aktywności i realnego wpływu na jakość jazdy. Możliwe, że w ciągu najbliższych kilku lat Waze całkowicie wyparłby Google Maps jako pierwszy wybór pośród dostępnych aplikacji nawigacyjnych.
Być może to właśnie sprawia, że w Polsce Waze nadal nie jest tak popularny. Aby Waze miał sens musi go używać wystarczająca liczba kierowców informujących i radarach policyjnych, stacjach paliw, przeszkodach na drodze czy wypadkach. Kierowcy nawzajem dostarczają sobie informacji w czasie rzeczywistym stanowiąc najbardziej aktualne źródło informacji.
Jako doszło do tak spektakularnej wyceny? Co dziś porabiają trzej muszkieterowie - założyciele słynnej aplikacji?
Przeczytaj krótki wywiad z jednym z założycieli Waze Urim Levine, który jako jedyny z trzech fundatorów nie zdecydował się kontynuować swojej kariery jako część Google. Swoją część wielkiego tortu zdecydował się zainwestować w kolejne przedsięwzięcia stając się „seryjnym inwestorem” uzależnionym od innowacyjnych projektów. Dziś może się pochwalić bogatym portofilo izraelskich start upów, w które inwestuje lub współzarządza a o których także być może już słyszeliście (m. in. Moovit, SeeTree, Fairfly, Refundit).
Tłumaczenie wywiadu ze strony Busienss Insider.
Dzinniakarz Business Insider: Przed zakupem Waze przez Google pojawiało się sporo wycieków i plotek. Niektórzy mówią, że było to zamierzone działanie ze strony Waze. Jak to właściwie było?
Uri Levine: Zacznijmy od faktów. Waze nigdy nie prowadził żadnych kampanii wizerunkowych na temat etapu negocjacji i rozmów z potencjalnymi nabywcami.
BI: Ale na pewno słyszałeś o tych plotkach?
UL: Były wszędzie w mediach. Czytałam o nich w porannej gazecie. Myślałem wówczas, że może coś jest na rzeczy o czym nie wiem, a tak na serio to nigdy nie publikowaliśmy żadnych szczegółów na temat rozmów z Google poza faktem samej sprzedaży. W rezultacie dostaliśmy ofertę zakupu po wielu rozmowach i zgodziliśmy się na nią.
BI: Czy to odbywało się na zasadzie twardych negocjacji?
UL: Powiem szczerze, że nie nie wiem, jaki był powód złożenia oferty przez Google, ale taką złożyli. Warunki były w porządku, więc się na nie zgodziliśmy.
BI: Czy bank był zaangażowany?
UL: Nie mieliśmy bankiera. Nie wcześniej, nie w trakcie i nie szukaliśmy też żadnego do współpracy. To chyba tak bywa, że jak firma robi znaczny progres to przykuwa uwagę wszystkich. W momencie, w którym Google składał nam ofertę byliśmy w trakcie rozmów o inwestycjach. To był dobry moment, bo akurat trafił na czas, w którym o tym myśleliśmy. To co sprawiło, że oferta była dla nas atrakcyjna to dwie kwestie: siedziba firmy miała pozostać w Izraelu oraz nasza misja o zmniejszeniu korków dla kierowców miała być zachowana.
BI: Jakie to uczucie otrzymać 1 miliard USD dla swojej firmy?
UL: Dwie myśli w jednym czasie. Jedna z nich: Oh, Wow! nigdy nie widziałem 1 miliarda USD. Nie wiem nawet jak to zapisać. To zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Jednocześnie mówiliśmy sobie, że to dobra decyzja i jeśli będziemy nadal trzymać się tego samego kierunku możemy być warci jeszcze więcej.
Ale 1 miliard USD stanowił dla nas niesamowity krok milowy. Jakiś czas wcześniej rzuciliśmy między sobą, że gdyby ktoś zaoferował nam tyle pieniędzy to sprzedalibyśmy firmę. To była realna kwota dla nas, szliśmy w tym kierunku. To była pierwsza tak intratna sprzedaż izraelskiej aplikacji. Myśleliśmy o tym jak o wyznaczeniu nowego standardu dla branży.
BI: To się zgadza. Możecie z perspektywy czasu zobaczyć jak zmieniliście Izrael w ciągu kilku lat.
UL: Tak, Dziś kiedy rozmawiam z młodymi przedsiębiorcami widzę różnicę. Ich perspektywa i model rozwoju są już inne niż jeszcze kilka lat temu.
BI: Twój nowy start up, nad którym pracujesz - FeeX zebrał 9.5 mln dolarów od takich inwestorów jak: Blumberg Capital and Chinese billionaire Li Ka-shing's fund Horizon Ventures. Dlaczego szukasz inwestorów pośród inwestorów podwyższonego ryzyka zamiast inwestować z własnych środków? Uważasz, że taki system inwestycji jest lepszy?
UL: Właściwie Venture Capital (Kapitał podwyższonego ryzyka) jest dość problematyczny. Z perspektywy przedsiębiorcy mogę powiedzieć, że na koniec dnia kiedy Waze został sprzedany, pracownicy i inwestorzy nie otrzymali tyle ile by mogli. Większość pieniędzy poszła w ręce inwestorów. Taka jest rzeczywistość. Blumberg jako pierwszy inwestor, po nim przyszedł Horizons. Myślę, że i tak nasza sytuacja nie była zła. Trzeba pamiętać, że pomnażanie pieniędzy za pomocą pieniędzy inwestorów zawsze oznacza tylko część zysku przy sprzedaży i to jest specyfika tej branży.
Więcej o praktycznych funkcjach aplikacji Waze przeczytasz TUTAJ
Comments