top of page

Obecna eskalacja. Wszyscy jesteśmy w błędzie


Człowiek ma ewolucyjną potrzebę ustawiania się w każdym sporze po jednej lub drugiej stronie. I mówiąc człowiek mam także na myśli siebie. W 2014 roku kiedy przyjechałam do Izraela i właśnie wybuchła wojna Zug Eithan rakiety leciały na Izrael podobnie jak dziś, choć rzadziej na centralną część kraju. Wówczas zakochana w Izraelu słuchająca moich izraelskich znajomych szybko wkroczyłam na ścieżkę "Jestem po stronie Izraela" (I stand for Israel). Izrael robi tylko dobrze, Izrael podejmuje tylko dobre decyzje a druga strona nie rozumie, jakiego wspaniałomyślnego ma sąsiada. Dziś myślę podobnie ale zupełnie inaczej. I chciałabym Wam wyjaśnić dlaczego.


Rozdarte serce


Moje serce jest w Izraelu niezmiennie i wiem, że Izrael powinien istnieć, rozwijać się, mieć prawo do obrony i spokojnego życia. To nie oznacza jednak, że w czasie względnego pokoju i teraz w trakcie wojny władze Izraela podejmują same mądre decyzje. Co to są władze Izraela? To są politycy, którzy są w permanentnej kampanii wyborczej. Liczą głosy ale też próbują gasić pożary w taki sposób jak uważają w danym momencie za słuszny. A gaszenie pożarów to specjalność wielu krajów. Wieloletnie problemy spychane pod dywan to nie tylko izraelska specjalność.

Za każdym razem kiedy podejmowane są kontrowersyjne posunięcia odnośnie osadnictwa, przesiedleń czy zmiana prawa wobec mniejszości arabskiej oraz kontrowersyjne działania na Zachodnim Brzegu czuję ukłucie w sercu. Tak po ludzku jako człowiek, choć wiem, że zarządzanie takim krajem jak Izrael jest po prostu piekielnie trudne. Za dużo strachu, za dużo złych doświadczeń i za dużo nacjonalizmu zbudowanego przez ostatnie lata. Jest też ziemia ukochana przez dwa narody i każdy jest skłonny przelać za nią krew.

Jak wielu Izraelczyków, podobnie i ja czekam na zmiany. Było to widać gołym okiem poprzez czterokrotne wybory. Z jednej strony Izrael się radykalizuje, a z drugiej taka sama masa obywateli mówi: stop i chce diametralnej zmiany. Zmiany polityki, narracji, równouprawnienia.

Wczoraj rozmawiałam z moim znajomym izraelskim Arabem, z którym współpracuję w turystyce. Mówił mi o swojej lojalności dla Izraela i o tym, że marzy tylko o tym, by tu mieszkać w spokoju ale jednocześnie jest wściekły na to jak władze lokalne i państwowe przez lata pomijają palące problemy arabskich mieszkańców. W tym momencie dochodzi do sytuacji, w której służby państwowe boją się wkroczyć do arabskich wiosek, powstrzymać przemoc wśród ludności arabskiej, która poza radarem państwa przemyca broń i tworzy własne prawo w miasteczkach, gdzie większość to izraelscy Arabowie. Tak cierpią wszyscy - normalni mieszkańcy tych wiosek i miast chcący bezpiecznie pracować i żyć oraz pozostała część kraju - Żydzi, którzy boją się obecnie nawet pojawić w sąsiedztwie takich miejsc. Izraelscy Arabowie czują, że są w niebezpieczeństwie ze strony swoich braci z powodu ich radykalizacji oraz ze strony nacjonalistycznie nastawionych Żydów. Człowiek, który podnosi rękę bez powodu na drugiego człowieka nie jest Arabem czy Żydem jest dla mnie agresorem i takich trzeba zamknąć w więzieniu, wytoczyć proces. Nieważne do kogo wznosi modły rano i wieczorem.

Mój przyjaciel mówi, że jego serce jest z Izraelem, nie wyobraża sobie wyjść na ulicę tak jak wyszli młodzi ludzie inspirowani przez Hamas, ale zdaje sobie sprawę z tego, że Ci młodzi ludzie nie mają nic do stracenia. Jednocześnie dodaje, że to jest problem perspektywy. Ta sfrustrowana niewielka grupa dyktuje naszą dzisiejszą codzienność ale ich frustracja nie zaczęła się wczoraj. To lata ignorancji i bardzo złej sytuacji ekonomicznej, która tylko pogorszyła w czasie pandemii. Nie bez znaczenia są też ostatnie posunięcia władz w Jerozolimie na Wzgórzu Świątynnym.

Wiem, że w wielu sytuacjach Izrael nie ma wyjścia tak jak teraz. Jestem po stronie Izraela w tym sensie, że jeśli nad głową latają rakiety to ja oczekuję, że izraelskie wojsko położy temu kres. Hamas jest organizacją terrorystyczną sponsorowaną przez nieświadome lub świadome organizacje humanitarne z Europy i Państw Arabskich jak np. Katar. Niewiele z tych środków trafia do głodujących rodzin pozbawionych opieki medycznej i szansy na zatrudnienie poza strukturami Hamasu. Hamas wynagradza najlepiej swoich bojowników.

Jeśli ktoś wysyła setki rakiet dziennie w stronę Izraela to po pierwsze Izrael powinien się bronić a nie czekać z pochyloną głową aż się im wyczerpie amunicja. To powinno być dla racjonalnie myślących oczywiste. Słyszę głosy "kanapowych" polskich komentatorów, że "to nie dziwne, też bym się wkurzył, gdyby Izrael zrobił mi to czy tamto". Czy naprawdę myślicie, że wysyłanie setek rakiet dziennie i paraliżowanie życia milionów obywateli tą spiralę nienawiści uspokoi? Wręcz przeciwnie. Możliwe, że gdyby nie Hamas bylibyśmy dziś w Izraelu w zupełnie innym miejscu. Zaryzykuję też mówiąc, że gdyby Izrael miał inne przywództwo także sytuacja byłaby inna. Wszystko co się teraz dzieje jest konsekwencją lat błędów po obu stronach i utraty zaufania, które kiedyś było większe niż jest dziś.

Zależy mi na tym by moi czytelnicy zrozumieli, że bardzo niewiele w konflikcie izraelsko-palestyńskim jest oczywiste i możliwe do jednoznacznego określenia na skali dobre - złe. Dlatego staram się nie wchodzić w dyskusję w internecie. Są one skazane na niepowodzenie. Warto czytać książki, pogłębione analizy by zrozumieć, że każda ze stron ma powody by czuć i działać tak jak działa. Czy te powody są słuszne? Spróbuj siedzieć tygodniami w schronie z dziećmi? Albo spróbuj być przez kilka tygodni Palestyńczykiem ze wschodniej Jerozolimy. Na pewno Twoja perspektywa byłaby o 180 stopni inna od tej którą masz teraz i już nic nigdy nie byłoby dla Ciebie oczywiste tak jak nie jest dla mnie.

Jedyne co jest dla mnie oczywiste to fakt, że Izrael jest i będzie. Pytanie jaka będzie jakość tego jestestwa. Jak Izrael poradzi sobie z tym rozłamem i kryzysem, który jest dziś. To najważniejsze pytania i nie mam dobrych odpowiedzi. Nie mam też poczucia, że znam kogoś kto ma 100% rację. Ja jej nie mam a Ty? Wszyscy w jakiejś mierze jesteśmy w błędzie.


Perspektywa i pytania


Media pytają mnie jak to jest żyć pod ostrzałem. Ja żyję w centrum w tzw. rejonie Gusz Dan. Tutaj przez dwie noce docierały rakiety długiego zasięgu. Nie spaliśmy z dziećmi, wyrywani co chwilę z krótkich drzemek. Ale czy ja mam prawo narzekać? Mieszkańcy miast Sderot, Aszkelon, Negewu i całej strefy przyległej do Gazy mają dużo gorzej. Tam też jest najwięcej ofiar i rakiet, które sięgają ziemi, czyli nie zostały przejęte przez Żelazną Kopułę. A jak się żyje ludziom w Gazie? Tam jest piekło. Izraelskie rakiety są precyzyjne, robią więcej szkód, nie spadają gdzie popadnie. Ludność cywilna jest ostrzegana przed nalotem na ile to możliwe, ale do czego potem wrócić? Czy to sprawia, że czuję się dużo lepiej? Nie.

Kontynuuję pytania do samej siebie, by dać Wam do zrozumienia co ja myślę jako mieszkanka Izraela.

Czy Izrael powinien zaprzestać nalotów? Też nie, chyba, że Hamas zaprzestanie nalotów na stałe i zdemilitaryzuje Gazę.

Czy Hamas wysyła niegroźne rakiety a Izrael groźne? Nie, Hamas wysyła rakiety z pełną intencją zabicia jak największej liczby ludzi. Izrael wysyła rakiety z pełną świadomością skutków, choć jak wspomniałam próbuje minimalizować straty w ludności cywilnej ale to jest oksymoron pomimo dobrych intencji.

Czy życie w Gazie jest mniej ważne od życia w Izraelu? Nie. Jest tak samo ważne ale nie dla bojowników Hamasu.

Czy to jest cała historia? Nie. Perspektyw jest wiele. Jedni pamiętają Intifady i wybuchające kawiarnie i autobusy. Ja nie. Ja żyję w stosunkowo bezpiecznych czasach pomimo prowadzonych operacji wojskowych. Rozumiem jeśli ktoś przeżył kilka wojen i intifad i nie ma już tak optymistycznych i humanitarnych opinii. Totalnie rozumiem.

To straszne ale jestem wdzięczna, że mamy Żelazną Kopułę, że mamy tak zaawansowane technologie. Jestem we względnym bezpieczeństwie...jak na Bliski Wschód.

Czy z pokojowym transparentem udałabym się dziś sama do arabskiej wioski? Nie, mimo wszystko bałabym się i to jest prawdziwy problem obecnej wojny. Jeszcze kilka tygodni temu bez problemu pojechałabym w takie miejsce tak jak to robiliśmy wielokrotnie.

Czy wyszłabym z takim transparentem w środek żydowskich nacjonalistycznych bojówek? Nie, bałabym się. Z takich samych powodów.

Czy jeśli Izrael zrówna Gazę z ziemią będzie spokój? Nie. Dłużej zejdzie, by się na nowo uzbroić.

Czy jeśli nie zrówna Gazy z ziemią będzie spokój? Nie. Za chwilę będzie to samo.

Czy mam poczucie bezpośredniego zagrożenia życia mojej rodziny? Nie, choć może żyję "pod kamieniem"i nie rozumiem do końca zagrożenia. Na razie technologia udowadnia swoją skuteczność choć niższą niż kiedyś, bo rakiet jest zbyt dużo w krótkim czasie.

Czy biegnę w stresie do schronu? "W te pędy". Nawet często nie zdążę założyć okularów a mam wadę -3,75 .

Czy strach ze mną zostaje? Tak, pomimo, że ostrzał mija ja nadal słyszę wybuchy i czasem mylę dźwięki. Wszystkie dźwięki od kilku dni brzmią wieczorami złowieszczo. Do godziny po ataku moje ciało jeszcze się trzęsie choć nie ma zagrożenia. Nie mam nad tym kontroli.

Czy potrafię sobie wyobrazić życie ludzi przy Gazie i w Gazie? Absolutnie nie.

Czy myślę o przeprowadzce do Polski? myśleliśmy o czasom pobycie w Polsce żeby mój mąż poznał trochę moją kulturę a dzieci język i spędziły czas z dziadkami. Nie przez wojnę, a może powinniśmy?

Czy chcę by moje dzieci poszły do wojska? Znasz matkę, która tego chce?

Czy udziela mi się izraelska narracja? oczywiście. Znam ludzi, którzy mieli okazję żyć pomiędzy Arabami i Żydami i ich spojrzenie na konflikt zmieniało się w zależności od strony, po której się znaleźli.

Czy skoro w Izraelu ginie mniej ludzi to powinniśmy się zgodzić na naloty?

Nie, z Izraelu ginie mniej ludzi bo jest technologia by nas chronić. Każda wystrzelona rakieta z Żelaznej Kopuły to koszt ok 40 000 USD. A na każdą rakietę lecą dwie antyrakiety by zmaksymalizować zestrzelenie. Do tej pory w tym starciu zestrzelono ponad 1000 rakiet. Państwo może zdecydować na co wyda pieniądze. Autonomia Palestyńska i Hamas wydają go na gratyfikacje dla rodziny dla bojowników i szahidów. To nie jest propaganda to jest fakt. Jak to ma zmotywować kogokolwiek do zbudowania szpitali, hoteli, infrastruktury turystycznej, do zakładania biznesów i lepszej edukacji? Ktoś powie: ale oni chcą niepodległości! A co jeśli jej nie otrzymają na ich zasadach przez następnych kilkadziesiąt lat? Czy nie szkoda tych straconych pokoleń? A może nie szkoda. A może za 100 lat powiedzą, że było warto. Nie wiem.


Czy mam wpływ na zmianę? Mogę tylko pisać, co myślę, co mi się wydaje, co się zmienia w mojej głowie. Zawsze będę popełniać błąd ignorancji jakiś faktów, dlatego nie tylko Israel Friendly jest na świecie. Można przeczytać wspaniałe i przekonujące opinie każdej ze stron.


Czy moje artykuły są stronnicze? Tak. Chciałabym napisać, że nie ale mam trochę oleju w głowie i wiem, że ogranicza nas rzeczywistość w jakiej żyjemy.


Czego ludzie nie rozumieją patrząc na nas z zewnątrz? Że historii nie da się cofnąć. Liczy się tylko jutro. Proste ale tak trudne w praktyce. Izrael istnieje i mam nadzieję, że w przyszłości wypracuje pokój, choć dziś nie ma na to dobrych widoków.


Czy ja jestem rzecznikiem Izraela?


Nie, nie jestem. Nikt mi nie płaci, nie jestem w żaden sposób sponsorowana oraz nie czerpię korzyści z pisania o Izraelu. Piszę co myślę i w co wierzę. Proszę nie oczekiwać ode mnie, że będę w stanie skomentować wszystko co Izrael robi. Nie wszystko też chcę i jestem w stanie rzetelnie skomentować. Nie budujcie swojej perspektywy tylko na moich relacjach, choć staram się bardzo by dostarczyć sprawiedliwy obraz. W moich wpisach bardziej zależy mi na tym, by docierały do Was informacje, które pozwalają na uzupełnienie wiedzy, która jest przekazywana przez media a te są często pisane pod algorytmy klikalności. I nie ma się na co obrażać. Sami to generujemy.


Szukamy prawdy i chcemy znaleźć się po właściwej stronie. Co jeśli właściwej strony nie ma? Jest tylko trudny wybór z wszystkimi tego konsekwencjami.


Dobrego i spokojnego Szabatu!


5 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page