top of page

Bedouine experience - z wizytą wśród Nomadów

Zaktualizowano: 17 sie 2020


Do Beduinów wybierałam się już od 2014 roku, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Nie jest to też takie łatwe nie mając odpowiednich kontaktów. Odradzam odwiedziny przypadkowej wioski znienacka w przypadkowym miejscu. Beduini są dziś bardzo zróżnicowani i poszczególne wioski różnią się między sobą pod względem tego, jak bardzo są otwarte na współczesny świat.

Dzięki zaproszeniu od Wild Trails i ich przewodnika Gilada, udało mi się odwiedzić prawdziwą, "niekłamaną" wioskę Beduińską, gdzie w oparach słodkiej herbaty dowiadywałam się, na czym polega życie nomada w 21 wieku. Wioski beduińskie zawsze widziałam z daleka, z okna samochodu, ale do tej pory nie udało mi się z ich mieszkańcami spotkać twarzą w twarz. Chciałam dowiedzieć się, kim są? czym się kierują w życiu, w jakich warunkach żyją oraz zamienić słowo na temat codziennych wyzwań, wartości. Czyli jak zwykle trochę zamącić, zadać naiwne pytania i nawiązać nowe znajomości - czyli to, co króliczki lubią najbardziej. Podczas mojej wizyty skupiłam się na odbieraniu tego, co chcą mi pokazać mieszkańcy. Nie miałam jakiejś specjalnej agendy czy wyobrażenia, czego się spodziewać, dlatego film może wydawać się nieco chaotyczny.

Wyruszyliśmy z miasta Arad (na południu pustyni Judzkiej) i mijając po drodze zachwycającą pustynię pojechaliśmy na spotkanie z Beduinami. Wioska, którą odwiedziliśmy mieści się już w granicach Zachodniego Brzegu, ale jeszcze w strefie administracyjnej kontroli Izraela, co oznacza, że musieliśmy przejechać przez check point.

Zaraz po wyjściu z samochodu moim oczom ukazało się kilka kobiet w różnym wieku wesoło rozmawiających między sobą po arabsku. W środku dnia siedziały radośnie na progu jednego z domów. Moją uwagę przykuła jedna z nich, która tuliła w ramionach swoje niemowle. Jak się okazało 3 miesięczne. Pierwsza bariera runęła w sposób naturalny, bowiem jak na dwie młode mamy przystało szybko "puściłyśmy sobie oczko porozumienia" i bez pardonu w imię kobiecego ponadkulturowego porozumienia przystąpiłyśmy do wymiany.... porodowych doświadczeń:) O dziwo dziewczyna rozumiała doskonale język angielski, co wprawiło mnie w małe osłupienie, bo chyba spodziewałam się spotkać ludzi "bez języków". A tu taka niespodzianka.

Jako, że od pierwszej chwili wparadowałam z kamerą, na wstępie powiedziano mi, że nie mogę uwieczniać twarzy i postaci kobiet. Choć były ubrane od stóp po głowę w skromne sukienki, bez negocjacji zgodziłam się na to. Nie ma więc na filmie niestety żadnej z radosnych kobiet, siedzących po turecku lub "na boczku" sączących herbatkę z miętą. A szkoda, bo to był fajowy widok. Żeby to zobaczyć musicie po prostu tutaj przyjechać. O kolejne dziwo...herbatę serwowali nam mężczyźni. Kobiety przyjmowały nas w niezmienionej pozycji:)

Po wiosce oprowadził nas Auda, czyli młody chłopak z uniwersyteckim angielskim. Studia ukończył na uczelni w Hebronie, gdzie mieszkał przez kilka lat. Opowiadał nam o swojej edukacji, o zwyczajach panujących w ich małej beduińskiej społeczności oraz o marzeniach związanych z rozwojem wioski, a przede wszystkim okazał się być po prostu zabawnym i kontaktowym człowiekiem. Zobaczcie jak przebiegła moja krótka wizyta w wiosce na skraju pustyni, a może raczej osadzie, gdzie biblioteka wraz łączem sieciowym znajduje się w blaszanym domku o plisowanych ścianach.

Na koniec mieliśmy niesamowite szczęście, bo w drodze powrotnej zastała nas wieczorna modlitwa Muezzinów unosząca się nad Ramallah w oprawie czerwono- fioletowo- żółtego zachódu słońca. Uwiecznienie tego widoku na kamerze z pobliskiego wzgórza omal nie skończyło się runięciem naszej radosnej bryki w dół. Na szczęście Gilad okazał się nie tylko wspaniałym przewodnikiem, ale także wytrawnym kierowcą.

Zapraszam na filmik Bedouine experince

U Beduinów można także wynająć noclegi. Więcej informacji na stronie Wild Trails lub przez chat na dole tej strony.

Zdjęcia autorstwa Gilad Sade

0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Postaw kawę

bottom of page